Archeologia umysłu – Wielkie Pytania

Archeologia umysłu

Mówi się, że czas to pieniądz. W perspektywie ewolucyjnej znaczy jeszcze więcej: od niego zależy przetrwanie. Czy to proste spostrzeżenie da nam wgląd w schemat ewolucji ludzkiego umysłu?

Kluczowym etapem ewolucji człowieka było przejście ok. miliona lat temu od promiskuityzmu, którym cechował się jeszcze wczesny Homo erectus, do całkowitej monogamii. Trudno jednoznacznie ocenić, co spowodowało tę zmianę, ale miała ona doniosłe konsekwencje. Otóż utrzymanie stałego związku wymagało regularnego spożywania wspólnych posiłków (pomyślcie o romantycznych kolacjach), co wiązało się ze znacznym podniesieniem jakości jedzenia. Skąd my to znamy: dopóki odżywiasz się sam, jesz, co popadnie, ale nie zaserwujesz przecież byle czego ukochanej osobie. Stałe związki oznaczają także wspólne spędzanie wolnego czasu, a wówczas łatwo o nudę. Spowodowało to presję ewolucyjną na rozwój zdolności poznawczych (m.in. na dalszym etapie – pojawienie się poczucia humoru). Na szczęście to właśnie lepsze posiłki pozwalały zaopatrywać spektakularnie rosnący pod wpływem tej presji mózg we wszystkie potrzebne składniki odżywcze.

Skąd to wszystko wiemy? Właściwie nie wiemy. Wymyśliłem tę historyjkę, by pokazać, jak łatwo tworzyć ewolucyjne scenariusze.

W naukach ewolucyjnych roi się od wzajemnie sprzecznych scenariuszy, mających mniejsze lub większe oparcie w danych empirycznych, złośliwie nazywanych „takimi sobie bajeczkami” (ang. just so stories; określenie to pochodzi od tytułu zbioru opowiadań dla dzieci Rudyarda Kiplinga). Biorą się one z prostego faktu: umysły, ani nawet ich części (poszczególne myśli, przekonania, intencje, strategie zachowania) niestety nie kamienieją. Tym, co antropolodzy mają do dyspozycji, są narzędzia wykonane z trwałych materiałów oraz skamieniałości tkanki kostnej – przede wszystkim zębów i (fragmentów) czaszek. Dzięki wspaniałemu rozwojowi metod anatomii porównawczej możemy tworzyć prawdopodobne modele ewolucji ciała człowieka, nawet mimo skąpego materiału kopalnego, ale z odnalezionych kości, zębów czy nawet niektórych narzędzi nie da się odtworzyć pełnego obrazu ewolucji ludzkiego umysłu.

Jednak Robin Dunbar, antropolog z Oxfordu, opracował niedawno metodę, która ma pozwolić wyjść poza te ograniczenia. Metodę analizy budżetów czasowych.

Budżet czasowy małp

Dunbar zauważył, że zwierzęta – po prostu by przeżyć w danym środowisku – muszą racjonalnie gospodarować swoim budżetem czasowym. Składają się na niego takie „wydatki” jak sen i wypoczynek, grupowe interakcje i żerowanie, często wymagające przemieszczania się w poszukiwaniu mniej lub bardziej rozproszonej żywności. To, ile czasu zajmuje każda z tych aktywności, zależy od wielu, często wzajemnie powiązanych czynników: klimatu i temperatury, rodzaju preferowanej żywności (mięso jest bardziej kaloryczne niż trawa), jej dostępności (trawę jednak znacznie łatwiej upolować), a także rozmiarów ciała zwierzęcia. Szczególne znaczenie ma wielkość mózgu, który pochłania największe zasoby energetyczne, ale jednocześnie wpływa na liczebność i strukturę grup społecznych, które zwierzęta muszą podtrzymywać. Odpowiednio liczne i stabilne stada są niezbędne, jeśli zwierzęta chcą skutecznie żerować i chronić się przed drapieżnikami.

Jeżeli zwierzęta posilają się i przemieszczają w grupie, to więcej czasu muszą poświęcać na zapobieganie naturalnym napięciom powstającym w stadach. Temu służy na przykład powszechne u małp iskanie – przeczesywanie futer w poszukiwaniu pasożytów, co wpływa na iskaną małpę relaksująco, wzmagając produkcję endorfin (hormonów tłumiących ból, odpowiedzialnych za kojące uczucie rozluźnienia), i jest podstawą trwałych więzi społecznych (wzajemnie iskające się małpy bardziej skłonne są sobie pomagać i unikają konfliktów). Koszty życia społecznego nie są czymś abstrakcyjnym albo wydumanym. U małp stres wywołany życiem w skonfliktowanej grupie przekłada się na drastyczny spadek płodności samic, zwłaszcza tych z najniższych szczebli hierarchii społecznej. Wywołało to presję selekcyjną na pojawienie się strategii zachowań łagodzących konflikty grupowe – takich jak czasochłonne iskanie. Ilość czasu poświęconego na iskanie jest różna u różnych gatunków, ale koreluje z liczebnością stada. Gatunki tworzące kilkudziesięcioosobowe grupy często poświęcają nawet 10 procent dnia na iskanie. Gdyby nie to, stada rozpadłyby się na mniejsze, czyli bardziej bezradne w starciu z drapieżnikami.

Jeżeli zmienią się warunki życia populacji, na przykład ociepli się klimat, pożywienie stanie się bardziej rozproszone, mniej kaloryczne albo pojawi się więcej drapieżników, przed którymi trzeba się będzie łączyć w większe grupy, zwierzęta będą musiały dostosować swój budżet czasowy (poświęcając więcej czasu na odpowiednio: odpoczynek, przemieszczanie się, żerowanie, utrzymywanie więzi).

Korzystając z odpowiednich równań budżetów czasowych, możemy więc przewidywać, w jakich warunkach i na jakim terytorium zwierzęta mogą występować i przy jakich zmianach środowiska będą musiały migrować, wyginąć lub… zmienić się (czy to jeśli chodzi o ciało, czy zachowanie, albo o jedno i drugie).

Samotność orangutanów

Co ciekawe, modele budżetów czasowych pozwalają nawet wyjaśniać, dlaczego różne gatunki przyjmują określone strategie życia społecznego.

Na przykład orangutany żerują w samotności – w swojej niszy (tropikalnych lasach Borneo i Sumatry) nie muszą się martwić zbyt wieloma drapieżnikami. Samotność orangutanów jest jednak przynajmniej po części przykrą koniecznością, a nie wyborem. Życie w stadzie wymagałoby czasochłonnego podtrzymywania więzi grupowych, na co te wielkie małpy nie mogą sobie pozwolić, ponieważ większość dnia spędzają na spożywaniu i trawieniu olbrzymich ilości owoców i liści.

Z kolei szympansy tworzą grupy liczące kilkadziesiąt osobników, ale pożywiają się w mniejszych, rodzinnych podgrupach, w ramach których utrzymują bardziej zażyłe relacje (częściej się iskają). Szympansy zamieszkują tylko wąskie regiony lasów tropikalnych, ciągnące się w Afryce wzdłuż równika. Nie zajęły choćby bardziej rozległych afrykańskich sawann, ponieważ występuje tam zbyt duże rozproszenie pożywienia i istnieje zbyt duże ryzyko ataku ze strony drapieżników, a oba te wyzwania prowadzą do błędnego koła. Rozwiązaniem problemu drapieżników byłoby tworzenie większych społeczności, ale większa grupa potrzebuje jeszcze więcej czasu na znalezienie żywności i na utrzymanie pokojowych relacji. Dlatego na takich terytoriach królują pawiany – nieco mniejsze, a przede wszystkim zdolne do trawienia niedojrzałych owoców, co pozwala im szybciej znajdować pożywienie.

Czas australopiteków

W swojej nowej książce „Człowiek. Biografia”, która niedawno ukazała się w Polsce, Dunbar opisuje sześć etapów ewolucji człowieka i – korzystając z analizy budżetów czasowych – wyjaśnia, co umożliwiło te ewolucyjne kroki. Dla zobrazowania jego metody przyjrzyjmy się tylko pierwszemu z nich: pojawieniu się australopiteków (ok. 4 mln lat temu).

Rozpoczynając naszą analizę, musimy wiedzieć, gdzie występowały australopiteki (na co pozwalają wykopaliska) i jakie na tych terytoriach panowały warunki (to znacznie trudniejsze do ustalenia, ale ostatecznie możliwe). Następnie wybieramy model „bazowy” – dobrze znanego nam zwierzęcia, które najbardziej mogło przypominać australopiteki – i sprawdzamy, jaką liczebność stada taki model sugeruje. Dla australopiteków najlepszym wyjściowym modelem jest model szympansów, jednak wstawienie do niego danych klimatycznych dla lokalizacji, w których znajdujemy australopiteki, generuje pewną nieścisłość: sugeruje, że grupy australopiteków – zakładając na próbę, że wyglądały one i żyły jak szympansy – miały nie więcej niż kilkunastu członków. Dzięki innej specjalności Dunbara – tzw. hipotezie mózgu społecznego, która wiąże rozmiar społeczności z rozmiarem kory czołowej naczelnych – wiemy, że grupy australopiteków musiały być liczniejsze, mniej więcej równe grupom szympansów (których mózgi mają podobne rozmiary jak mózgi australopiteków). Musimy więc przeskalować nasz model: zwiększamy liczebność grupy australopiteków, co jednak zwiększa czasowe koszty budowania więzi społecznych. W efekcie nasz budżet się nie domyka: po wyliczeniach okazuje się, że brakuje siedmiu procent czasu. Jak go zaoszczędzić?

Pewną możliwość daje dwunożność, do której australopiteki wykazują szereg przystosowań anatomicznych. Pozwala ona na sprawniejsze przemieszczanie się i w mniejszym stopniu wystawia ciało na działanie palących promieni afrykańskiego słońca. Według wyliczeń Dunbara umożliwia to zaoszczędzenie około 3 procent dziennego czasu. To jednak wciąż za mało – gdzie szukać dalszych oszczędności? Dość wyrafinowane analizy prowadzą Dunbara do wniosku, że w diecie. Australopiteki odżywiały się podziemnymi organami roślin (korzeniami i bulwami), które występowały w nieco większym skupisku niż inne źródła pożywienia, prawdopodobnie wokół źródeł wody. To nie tylko przekładało się na czasowe oszczędności, ale rzutowało także na strukturę społeczną stad australopiteków i ich system dziennej aktywności.

Na dalszych etapach ewolucji analiza budżetów czasowych pozwala Dunbarowi nawet na śledzenie zmian strategii seksualnych czy choćby przewidzenie, w którym momencie nasi przodkowie musieli opanować ogień. W celu śledzenia tych zmian odsyłam jednak do lektury całej książki.

Jak widzimy, budżety czasowe pozwalają zatem przede wszystkim formułować testowalne hipotezy i przynajmniej wykluczać najmniej prawdopodobne. Pozwala to tworzyć znacznie bardziej wiarygodne scenariusze ewolucyjne. Największym wyzwaniem ciągle pozostaje odpowiednie „nastrojenie” równań budżetów czasowych – oszacowanie, ile faktycznie nasi przodkowie musieli poświęcać czasu na daną klasę czynności i jak te wymagania zmieniały się pod wpływem ewolucji ich ciał. Jednego wszakże możemy być pewni: te oszacowania staną się coraz bardziej precyzyjne. Choć wymaga to… czasu. I wielu kolejnych eksperymentów. ©

ROBIN DUNBAR, CZŁOWIEK. BIOGRAFIA, przeł. Łukasz Lamża, CCPress, Kraków 2015.

Łukasz Kwiatek

Skip to content