Czy geny są apolityczne? – Wielkie Pytania

Czy geny są apolityczne?

Dlaczego jesteś konserwatystą albo liberałem? Dlaczego głosujesz na tego polityka, a nie na innego? Na takie pytania najchętniej odpowiedzielibyśmy, że przekonuje nas program gospodarczy danego stronnictwa politycznego, że wyznajemy podobne wartości, że ostateczny wybór to efekt krytycznej analizy poglądów i dokonań polityków. A co, jeżeli w rzeczywistości na preferencje polityczne największy wpływ mają geny?

Lubimy myśleć, że nasze przekonania polityczne są wynikiem rozumowania, które prowadzi nas do przyjęcia lub odrzucenia jakiegoś stanowiska, propozycji lub idei politycznej. Mamy się za samodzielnych, krytycznych analityków życia społecznego i wydaje się nam, że w oparciu o nasze doświadczenia życiowe kształtują się nasze przekonania polityczne.

Do niedawna psychologowie i politolodzy sugerowali, że to właśnie szeroko pojęte otoczenie miało mieć znaczący wpływ na to, czy w ogóle głosujemy, interesujemy się polityką a nawet – czy bliżej nam do liberałów, czy konserwatystów.

A jeśli na treść naszych poglądów politycznych wpływ ma nie tylko środowisko, ale także hormony, neuroprzekaźniki, budowa mózgu a przede wszystkim geny? Czy nasze geny – choć może zabrzmieć to nieprawdopodobnie – mogą nie być apolityczne? Jeśli na tak postawione pytanie udzielilibyśmy pozytywnej odpowiedzi, to źródeł poglądów politycznych należałoby szukać również w biologii człowieka.

Politykę mam w genach

Co prawda obecnie nie można mówić o genie liberalizmu lub konserwatyzmu, poszukuje się za to elementu, który mógłby pokazać związek pomiędzy genami a zachowaniami politycznymi. Jednym z takich elementów, na które duży wpływ mają geny, jest osobowość, cechy charakteru konkretnej osoby. Dana R. Carney wraz ze współpracownikami doszła do wniosku, że można zauważyć statystycznie istotną różnicę w charakterach między liberałami a konserwatystami. Liberałowie to przede wszystkim osoby dopuszczające (tolerujące?) stany rzeczy o dużym stopniu niepewności, niejasności, dopuszczające odcienie szarości tak w życiu, jak i w polityce. Z kolei konserwatyści to ludzie z natury stanowczy w wydawanych sądach, zdecydowani i lubiący wyraźnie zarysowane i utrwalone hierarchie.

Dlatego liberałowie są bardziej skłonni zaakceptować takie zjawiska jak związki osób tej samej płci czy imigracja, które zmienia strukturę społeczeństwa. Z kolei konserwatystom trudniej przyszłoby pogodzić się z tego typu modyfikacjami w tkance społecznej, ale z drugiej strony znacznie chętniej niż liberałowie popierają polityków gwarantujących stabilność, a nawet konflikty zbrojne mające na celu ochronę status quo. Nasze indywidualne cechy charakteru zapewne mają wpływ na nasz poglądy polityczne, ale przecież niezwykle łatwo jest znaleźć kunktatorskich liberałów i brawurowych konserwatystów. Wystarczy włączyć dowolny program informacyjny by przekonać się, że droga od biologii do ideologii politycznej jest o wiele bardziej skomplikowana.

Politolodzy, genetycy i neuronaukowcy szybko zdali sobie sprawę, że poszukiwanie biologicznych korzeni przekonań politycznych może przebiegać zupełnie inaczej. W licznych eksperymentach m.in. tacy uczeni jak John Hibbing i Peter Hatemi badali, w jaki sposób ludzie reagują na obrazy przedstawiające różne sytuacje (od  zjawisk pozytywnych, przez zdjęcia neutralne aż po obrazy pełne przemocy). Osoby, które gwałtowniej reagowały na obrazy negatywne, dłużej je analizowały, to osoby, które w sferze decyzji politycznych były bardziej skłonne do popierania interwencji zbrojnych, szerokiego dostępu do broni palnej czy kary śmierci. Takie osoby określały samych siebie jako konserwatystów. Z kolei osoby, które deklarowały poglądy liberalne, o wiele dłużej skupiały swoją uwagę na obrazach pozytywnych, a przede wszystkim ich reakcje na obrazy negatywne nie były gwałtowne. Hibbing interpretuje rezultaty tych badań, twierdząc, że – w przeciwieństwie do liberałów – konserwatyści to jednostki bardziej skłonne do postaw konfrontacyjnych, chętniej stawiające czoło sytuacjom kryzysowym (trudnym, kontrowersyjnym); lepiej czują się w sytuacji zagrożenia, a tym samym są oni bardziej skłonni do określonych zachowań politycznych, takich jak np. ostry kurs w polityce międzynarodowej.

Idąc tym tropem przyjmuje się, że nasze przekonania polityczne są wynikiem naszych fizjologicznych reakcji, które źródło mają w genach i ich zmiana musiałaby wiązać się ze zmianą naszej biologii. Po prostu liberałowie i konserwatyści nie różnią się jedynie w poglądach politycznych. Wręcz przeciwnie, to właśnie te różnice wiążą się z zupełnie innym postrzeganiem świata (konserwatyści więcej uwagi skupiają na negatywach zjawiskach, liberałowie są bardziej skłonni doceniać sytuacje pozytywne). Wniosek ten mają wspierać badania związane z poziomami takich hormonów jak kortyzol – osoby o mniejszym poziomie kortyzolu są bardziej skłonne brać udział w życiu politycznym, niż osoby o wysokim poziomie hormonu stresu.

Mózg liberalny czy konserwatywny?

Ryota Kanai wraz ze współpracownikami stawia tezę, że związek pomiędzy genami, środowiskiem a politycznym fenotypem (w tym przypadku poglądami politycznymi konkretnej osoby) ma swoje odzwierciedlenie w mózgu. Kanai wychodzi z założenia, że na nasze poglądy mają wpływ geny, które kształtują (w pewnym zakresie) naszą osobowość, między innymi przez sterowanie poziomami hormonów. Co więcej, mózgi osób określających się jako konserwatyści mają nieznacznie inną budowę od mózgów liberałów.

Osoby, które brały udział w badaniu przeprowadzonym przez Kanai, musiały określić w skali 1-5 swoje poglądy polityczne (gdzie 1 – bardzo liberalne, a 5 – bardzo konserwatywne). Pierwszym rezultatem badań było odnotowanie zwiększonej aktywności przedniej kory obręczy w przypadku osób o liberalnych poglądach w stosunku do konserwatystów. Ta część mózgu bardzo często bywa identyfikowana jako odpowiedzialna za psychologiczną funkcję „rozwiązywania konfliktów”. Ponadto, po przebadaniu dziewięćdziesięciu uczestników eksperymentu okazało się, że liberałowie mają zwiększoną objętość istoty szarej w korze przedniej obręczy. Sugerować to może, że liberałowie są skłonni do intensywnego poszukiwania rozwiązań sytuacji problematycznych.

Z kolei konserwatyści, w związku z gwałtownym reagowaniem na sytuacje krytyczne, emocjonalne, powinni posiadać – zdaniem Kanai – inną strukturę tych części mózgu, które odpowiadają za odczuwanie emocji. Jak wskazują wyniki badań, w przypadku konserwatystów część mózgu zwana ciałem migdałowatym wykazywała określony typ aktywności. Idąc tym tropem naukowcy zidentyfikowali zwiększoną objętość istoty szarej w prawym ciele migdałowatym. Oczywiście, nie oznacza to, że pojawienie się pewnym zmian w mózgu musi skutkować pojawieniem się określonego typów poglądów politycznych. Niemniej anatomia mózgu koreluje ze specyficznymi reakcjami społecznymi, które mogą wspierać jeden lub drugi typ zachowań i przekonań politycznych.

Rewolucja neuronaukowa i genetyczna nie ominęła nauk politycznych. Liczba badań, których celem jest poszukiwanie biologicznych korzeni naszych przekonań politycznych, rośnie z roku na rok i choć jeszcze nie pozwalają one na formułowanie definitywnych wniosków, to ich rezultaty dają dużo do myślenia.

Przywołane badania mogą wskazywać, że różnice pomiędzy konserwatystami a liberałami są daleko bardziej idące, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. W niedalekiej przyszłości okaże się, czy jesteśmy zwierzętami politycznymi aż do szpiku kości. Zaczynając od genów, poprzez poziomy hormonów i poziom neuroprzekaźników, a na budowie naszych mózgów kończąc – polityka wydaje się być wszędzie. Czy tego typu odkrycia mogłyby zmienić scenę polityczną? Wątpliwe. Na pewno jednak pozwoliłyby lepiej rozumieć konflikty polityczne i różnice pomiędzy dwoma stronami politycznego sporu.

Choć wszyscy jesteśmy ludźmi, to nasze polityczne fenotypy znacznie się różnią. Przekonania polityczne nie narzucają nam obrazu świata, lecz to, jak postrzegamy świat, jak oceniamy różne zjawiska, jak konstruujemy sobie obraz świata, wpływa na nasze poglądy polityczne. Być może takie odkrycia wymusiłyby na adwersarzach większy szacunek dla swojego oponenta. Dla niego przecież to, co ja nazywam podejściem zdroworozsądkowym, wcale nie musi być oczywiste. I odwrotnie.

Radosław Zyzik

Skip to content