Gdy rozum śpi
Uśpienie lub wyłączenie rozumu sprzyja „budzeniu się demonów”. Mówiąc bardziej nowocześnie – powstawaniu emocji negatywnych.
Zacznijmy od samego pojęcia. Termin „resentyment” niby jest znany i znajduje się w powszechnym użyciu, jednak z jego doprecyzowaniem mamy zwykle spore trudności. Okazuje się, że nie zawsze nasze intuicje są w tym względzie spójne i jednoznaczne. I tak najczęściej pojęcie resentymentu było wiązane z pewnego typu przeżyciami psychicznymi oznaczającymi silne emocje negatywne. Rzadziej mówiono o resentymencie jako specyficznym stanie świadomości lub umysłu. Próbowano wreszcie zdefiniować resentyment jako źródło określonych postaw lub przekonań moralnych, czy też jako źródło szczególnego typu wartości lub sądów normatywnych. Jak widać, wiązane z resentymentem intuicje odsyłają nas do z gruntu różnych kategorii, takich jak przeżycia psychiczne, stany świadomości lub umysłu, postawy, przekonania, wartości oraz oceny i normy. Wrzucanie ich do jednego ontologicznego worka jest oczywiście nieuprawnione. Przeciwnicy nadawania resentymentowi – w szczególności w debacie na temat źródeł moralności – nadmiernego znaczenia często zresztą zwracają na to uwagę i zapewne mają w tym przypadku rację.
O „AFEKTACH” rozumianych jako „bezrozumne poruszenia duszy” mówili już stoicy. Ich zdaniem źródłem moralnego zła są, silniejsze od rozumu, afekty (rozumiane jako namiętności lub popędy). Wedle Zenona z Kition istnieją cztery takie zasadnicze afekty: zawiść, pożądliwość (te afekty powodują, że zabiegamy o rzekome dobra) oraz smutek i obawa (to z kolei afekty stroniące od rzekomego zła). W podobny sposób pojęcie to było rozumiane we współczesnej filozofii, najpierw przez Fryderyka Nietzschego, a potem przez Maksa Schelera. We wszystkich ujęciach, zarówno tych dawniejszych, jak i współczesnych, resentyment oznaczał przede wszystkim jednak emocję negatywną, a zatem pewien rodzaj indywidualnego przeżycia psychicznego. Przynajmniej więc na początku nie interpretowano tego pojęcia fenomenologicznie (jako pewnego stanu świadomości). Ten wymiar interpretacji pojawi się dopiero u Schelera.
Termin „resentyment” zostaje wprowadzony do języka współczesnej filozofii przez Nietzschego dla wyjaśnienia pochodzenia sądów o wartościach moralnych. Resentyment jest dla niego emocją negatywną, ekspresją wrogości, najczęściej ukrytej, emocją reaktywną i obronną, wynikającą ze słabości i zarazem niemożności czynnego zareagowania na doznane krzywdy. Podkreśliłbym, że na krzywdy rzeczywiste lub rzekome. Jest to stan psychiczny, który może na stałe określić stosunek człowieka do świata, a nie tylko wpływa na poszczególne zachowania czy wartościowania. Resentyment wreszcie jest emocją obejmującą inne emocje negatywne, takie jak nienawiść, żądzę zemsty, zawiść czy złośliwość. Oparta na resentymencie moralność, również prawo, charakteryzuje się tym, że nie tyle ma odmienić i udoskonalić nas samych, lecz ma służyć potępieniu i kontroli tych wszystkich, którzy do określonej wspólnoty aksjologicznej już nie należą. Wzorcowym przypadkiem jest dla Nietzschego moralność chrześcijańska i mieszczańska. W „Genealogii moralności” Nietzsche rozróżnia moralność panów i niewolników. Pierwsza opiera się na sile, gdzie „dobry” znaczy potężny, bogaty, zdrowy, ta druga zaś chce bronić tego, co liche, marne, słabe i brzydkie.
SCHELER, dystansując się od dokonanej przez Nietzschego interpretacji resentymentu, która jest jego zdaniem zbyt techniczna, z czym się nie zgadzam, sięga najpierw do znaczeń, jakie pojęciu resentymentu nadawane są w potocznym języku francuskim. Wyróżnia dwa takie znaczenia. Wedle pierwszego będzie chodzić o utrwalony w naszej psychice powtarzający się nawrót przeżywania określonej reakcji emocjonalnej, wymierzonej przeciwko drugiemu człowiekowi, dzięki czemu emocja ta się pogłębia i, wykraczając coraz bardziej poza sferę ekspresji oraz działań danej osoby, przenika do samego jądra jej osobowości. Wedle drugiego z tych znaczeń resentyment to emocja ujemna, czyli taka, która kryje odruch wrogości. Podobne znaczenie w języku niemieckim miałoby słowo „Groll”, czyli uraza. Wrogość (uraza) będzie natomiast wyrażać się w przenikającym duszę ludzką ponurym, uporczywym gniewie. Scheler nie zgadza się z Nietzschem, że chrześcijaństwo jest najbardziej wyrafinowanym produktem resentymentu. Są natomiast nimi, jego zdaniem, moralność mieszczańska, wyprane z wartości chrześcijańskich idee humanitaryzmu, komunizm, socjalizm, antysemityzm oraz utylitaryzm. Doktryny te powstały z „impotencji moralnej” i przekształciły trudno dostępne wartości w wartości zbyteczne lub zgoła złe. Człowiek podlegający działaniu resentymentu zatruwa (fałszuje) wartości, te wszystkie, których z własnej niemocy nie może zdobyć, uznając je w końcu za pozbawione sensu i znaczenia. Istota resentymentu wyraża się w krytyce wszystkiego, czego nie posiadam, potępianiu innych, a równocześnie porównywaniu się z nimi. Ludzie działający pod wpływem tego typu emocji chętnie utożsamiają wartości z własnymi pragnieniami oraz wolą większości, a dobrą wolę z wolą gatunku. Charakterystyczny dla resentymentu jest bowiem zarówno „doraźny utylitaryzm”, jak i „instynkt stadny”.
JESZCZE KILKA KWESTII związanych z moim rozumieniem resentymentu. Przede wszystkim uważam, że resentyment nie jest wrodzoną dyspozycją psychiczną człowieka. W szczególności nie może być mowy o żadnych uwarunkowaniach genetycznych. Siła ujawnianych emocji negatywnych będzie wprawdzie zależeć od pewnych indywidualnych cech (predyspozycji) człowieka, ale także od szeregu innych czynników związanych z kulturą, moralnością, panującym systemem politycznym, sytuacją ekonomiczną jednostki i społeczności, w której ta jednostka żyje. Chcę tym samym dobitnie podkreślić, że nikt nie rodzi się ani „panem”, ani „niewolnikiem”. „Niewolnikami” stajemy się z własnego, opartego na negatywnych emocjach wyboru. Wyboru, w którym nie ograniczamy się do rezygnacji z dążenia do pewnych celów, ze starań stania się doskonalszym – do takiej rezygnacji ostatecznie zawsze mamy prawo; lecz z takiego wyboru, którego konsekwencją jest szukanie winnych własnej przegranej, obciążanie odpowiedzialnością za życiowe niepowodzenia tych wszystkich, którym się lepiej powiodło, silniejszych, psychicznie i intelektualnie bardziej wydolnych. Obwiniając innych za własne porażki, nieuchronnie wkraczamy w świat emocji negatywnych, w świat resentymentu, urazów i nienawiści.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na paradoks związany z fenomenem resentymentu. Jakkolwiek resentyment jest przeżyciem psychicznym indywidualnego człowieka, to równocześnie najpełniej ujawnia się w stadzie. Charakterystyczny dla resentymentu jest bowiem właśnie instynkt stadny, na który zwracał już uwagę Scheler. Jednostka ma silną potrzebę „ukrycia się” w stadzie, znalezienia alibi dla własnej niegodziwości. Dlatego zło zakorzenione w indywidualnym człowieku swoją pełnię uzyskuje właśnie na poziomie zbiorowości. Instytucje, wszelkie zorganizowane wspólnoty i zbiorowości dają jednostce wspomniane alibi, umożliwiając w zasadzie nieograniczone praktykowanie zła, które nie dość, że staje się powszechnie dostępne, to jeszcze jest zwykle bezkarne.
Siła resentymentu jest zmienna. Może oddziaływać tylko na doznającego określonych emocji negatywnych, zatruwając mu życie, może również na innych, doprowadzając w skrajnych przypadkach do zniszczenia całej wspólnoty lub zbiorowości.
UWOLNIENIE SIĘ od resentymentu, od emocji negatywnych jest możliwe, lecz jest to zwykle proces długotrwały. Oznacza ciągłą kontrolę własnych emocji, motywów i intencji, nieustanne kształcenie własnego rozumu, a zwłaszcza jego zdolności krytycznych. Jest stałym wysiłkiem intelektualnym, moralnym i biologicznym bycia lepszym, mówiąc inaczej, bycia silniejszym i wytworniejszym. ©
Jerzy Stelmach
Autor jest profesorem, teoretykiem i filozofem prawa, autorem wielu książek, znawcą i kolekcjonerem sztuki. Kieruje Katedrą Filozofii Prawa i Etyki Prawniczej na WPiA UJ, na którym przez lata piastował liczne stanowiska administracyjne. Doktor honoris causa uniwersytetów w Heidelbergu i Augsburgu.