Intencjonalność, czyli co odróżnia Szekspira od szympansa – Wielkie Pytania

Intencjonalność, czyli co odróżnia Szekspira od szympansa

Jestem pewien, że nie zdajesz sobie sprawy z tego, że ja chcę, byś ty wiedział, że moim zdaniem jesteś przekonany o tym, że ja mam wrażenie, że ty nie masz pojęcia, o co właściwie chodzi w tym skomplikowanym zdaniu…

Mało kto jest w stanie dokładnie zrozumieć powyższe zdanie. Operuje ono intencjonalnością siódmego rzędu, czyli skierowaniem myśli na swoje „stany wewnętrzne” – pragnienia, przekonania, intencje, które dotyczą kolejnych myśli, pragnień, przekonań czy intencji, a te następnych, i tak dalej, w sumie siedem razy. W tym przypadku mamy do czynienia ze skierowaniem myśli (1) na myśli (lub pragnienia, przekonania, intencje, itd., dla uproszczenia nazywajmy to wszystko „myślami”) (2) o myślach (3) na temat myśli (4), których przedmiotem są myśli (5) o myślach (6) na temat myśli (7).

Z intencjonalnością wysokich rzędów mierzyli się wszyscy, którzy nieco dłużej grali w kamień, nożyce i papier – uważam (1), że on pomyśli (2), że ja myślę (3), że on spodziewa się (4), że ja chcę pokazać kamień (5)… to jak on w końcu zareaguje?!

„Intencjonalność” jest terminem, który zrobił niemałą karierę w filozofii i naukach o poznaniu. Posługiwanie się tym pojęciem pozwala klasyfikować wiele obserwowanych u ludzi i zwierząt zachowań czy posiadanych zdolności. Różne rzędy intencjonalności wymagane są dla rozwinięcia oszustw, języka, literatury, wierzeń religijnych czy skomplikowanych relacji społecznych (polityki?).

Życie umysłowe komputerów

Większość uczonych zgadza się, że możemy mówić o intencjonalności zerowego rzędu w przypadku komputerów czy prostych urządzeń – na przykład termostatu. Choć termostat działa tak, jakby miał jakąś intencję (utrzymanie odpowiedniej temperatury), byłoby absurdem przypisywanie takiemu urządzeniu stanów mentalnych (choć wpływowy filozof Daniel Dennett wcale by się z tym nie zgodził). Intencjonalność pierwszego rzędu zgodnie przypisywana jest organizmom żywym, które mogą działać ze względu na jakiś cel – a nie funkcjonują wyłącznie na zasadzie genetycznego zaprogramowania (ssaki są intencjonalne, ale bakterie – trudno powiedzieć).

Drugi stopień intencjonalności nazywany jest teorią umysłu (związaną z samoświadomością), ponieważ zakłada nie tylko stany mentalne, ale i wiedzę lub zdolność do refleksji na ich temat. Problemy z teorią umysłu przejawiają cierpiący na autyzm. Jest kwestią mocno dyskusyjną, czy jakikolwiek inny gatunek poza człowiekiem rozwinął intencjonalność drugiego rzędu.

Na granicy rozumienia

Na razie przeprowadźmy prosty eksperyment. Zrozumienie zdania „Jestem pewien (1), że chcę wyjechać (2)” nikomu nie nastarcza żadnych trudności. Podobnie zrozumiałe jest zdanie: „Jestem pewien (1), że ty sądzisz (2), że ja chcę wyjechać (3)” – choć wkroczyliśmy już na trzeci poziom intencjonalności. Przykładem intencjonalności czwartego rzędu może być następująca wypowiedź: „Jestem pewien (1), że ty sądzisz (2), że ja wierzę (3), że ty chcesz wyjechać (4)”. A co z intencjonalnością piątego rzędu: „Jestem pewien (1), że ty sądzisz (2), że ja wierzę (3), że ty chcesz (4), bym ja pragnął wyjechać (5)”?

Z badań przeprowadzonych m.in. przez Robina Dunbara, światowej sławy psychologa z Oksfordu, wynika, że dla większości osób granica rozumienia intencjonalności przebiega pomiędzy piątym a szóstym stopniem, czyli wiele osób może mieć problemy z następującym zdaniem: „Jestem pewien (1), że ty chcesz (2), bym ja sądził (3), że ty nie wiesz (4), że ja chcę (5), byś ty pragnął wyjechać (6)”.

Być może wygodniej będzie nam analizować historyjki osadzone w bardziej społecznych realiach: „Stefan pragnie (1), by Maria myślała (2), że ich syn Antonio jest przekonany o tym (3), że Maria wierzy (4), że Antonio zamierza studiować za granicą (5)”.

A gdy przejdziemy rząd wyżej? Stefan pragnie (1), by Maria myślała (2), że ich syn Antonio jest przekonany (3), że Maria wierzy (4), że Antonio zamierza sprawić (5), że Stefan postanowi rozwieść się z Marią (6). Możemy zapytać, dlaczego Stefan w ogóle ma takie dziwaczne pragnienie? Może ma zamiar nastawić żonę przeciwko synowi?

Intencjonalność polityków

To, co w tym przykładzie interesujące, to nie tyle rodzinne perypetie Stefana i Marii (choć miłośnicy telenoweli mogliby się nie zgodzić), ale sam przykład przemyślnej intrygi. Pewnie każdy zdaje sobie sprawę z tego, w jakiej działalności takie machinacje mogą być przydatne.

Donald chce (1), by Jarosław myślał (2), że Donald pragnie (3) przekonać Bronisława (4), że Jarosław zamierza odkryć (5), co Bronisław naprawdę sądzi o Donaldzie (6).

Na którym poziomie intencjonalności zostaje się skutecznym politykiem? Przecież trzeba jeszcze dodać do wszystkiego opinię publiczną: Donald chce (1), by opinia publiczna sądziła (2), że Jarosław myślał (3), że Donald ma zamiar (4) przekonać Bronisława (5), że Jarosław zamierza odkryć (6), co Bronisław naprawdę sądzi o Donaldzie (7).

A może wszystkim tak naprawdę rządzi „czwarta władza”? Redaktor naczelny chce (1), by Donald pragnął sprawić (2), że opinia publiczna pomyśli (3), że Jarosław sądzi (4), że Donald pragnie (5) przekonać Bronisława (6), że Jarosław zamierza odkryć (7), co Bronisław naprawdę sądzi o Donaldzie (8).

Dla ambitnych scenariusz, w którym media sterowane są przez tajne służby: Szef agencji chce sprawić (1), by redaktor naczelny miał zamiar spowodować (2), że Donald będzie pragnął wpłynąć na to (3), że opinia publiczna pomyśli (4), że Jarosław sądzi (5), że Donald pragnie (6) przekonać Bronisława (7), że Jarosław zamierza odkryć (8), co Bronisław naprawdę sądzi o Donaldzie (9). Ale lepiej zrezygnujmy z podejrzeń, że szef agencji działa pod wpływem nacisków obcych mocarstw… a te w rzeczywistości wyświadczają przysługę któremuś z zaangażowanych w całe zamieszanie polityków.

Intencjonalność a przyczynowość

Tym, co faktycznie sprawia nam trudność w takich zdaniach, nie są związki przyczynowe czy problemy z zapamiętaniem złożonych sekwencji, ale faktyczne trudności z wyobrażeniem sobie coraz bardziej „zagnieżdżonych” – niczym matrioszki – stanów mentalnych. Niech zobrazuje to następująca historyjka:

Wiatr poruszył potężny głaz (1), który stoczył się po zboczu i uderzył w drzewo (2), które przewróciło się (3), a spadając, zerwało słupy wysokiego napięcia (4) i pozbawiło prądu lokalną stację benzynową (5), na której Jan chciał zatankować samochód (6), bo zabrakło mu paliwa po godzinie szaleńczej jazdy (7), którą rozpoczął, by przetestować luksusowy samochód (8), który wpadł mu w oko jeszcze na długo przedtem, zanim wygrał milion złotych na loterii (9).

Mamy (przynajmniej) dziewięć zdarzeń w łańcuchu przyczynowym, a gdybyśmy zapytali, dlaczego Jan tkwi na stacji benzynowej i jaki związek miała z tym wichura, każdy odpowiedziałby bez trudu. Co więcej, możemy rozbudowywać tę opowieść, dodając po drodze nowe wydarzenia, a dalej będziemy ją rozumieć. Z tego samego powodu nie mamy problemów z zapamiętaniem zwrotów akcji w powieściach, ale gubimy się, jeśli intryga jest zbyt skomplikowana.

Być jak Szekspir

Zdaniem wspomnianego już Dunbara, rozwój intencjonalności, który dokonywał się przez setki tysięcy lat, pozwalał naszym przodkom na stworzenie szeroko rozumianej kultury: języka, wierzeń religijnych, sztuki.

Dunbar twierdzi, że aby zostać człowiekiem religijnym, nie wystarczy wierzyć, że istnieje jakaś istota nadprzyrodzona (1), który zamierza wpłynąć na moją przyszłość (2). Trzeba wypracować intencjonalność przynajmniej trzeciego rzędu – istoty nadprzyrodzone muszą dać się uprosić, by zmieniły naszą przyszłość: wierzę (1), że istnieją bogowie, których mogę przekonać (2), czego naprawdę pragnę (3).

Ale religia nigdy nie ma formy osobistej wiary – zawsze dotyczy pewnej społeczności wierzących. Według Dunbara, wymaga to nawet intencjonalności piątego rzędu: wydaje mi się (1), że ty twierdzisz (2), że ja uważam (3), że istnieją bogowie, którzy chcą wpływać na naszą przyszłość (4), ponieważ rozumieją nasze pragnienia (5). Z kolei by być przywódcą religijnym, potrzeba przynajmniej jednego poziomu wyże: świadomie i celowo (1) chcę sprawić (2), żebyś ty uważał (3), że ja wierzę (4), że istnieją bogowie, którzy chcą wpływać na naszą przyszłość (5), ponieważ rozumieją nasze pragnienia (6).

Wielu uczonych twierdzi, że tym, co sprawia, że dramaty Szekspira są niełatwe do zrozumienia (jednocześnie tak fascynujące), są właśnie wysokie rzędy intencjonalności wykorzystywane w intrygach. Jak tłumaczy Dunbar: w „Otellu” chorąży Jago musiał chcieć (1), by Otello uwierzył (2), że jego żona Desdemona pożąda innego (3), zanim Jago zdołał podkopać u Otella zaufanie do żony. Natomiast sam Szekspir „chciał (1), żeby publiczność wiedziała (2), że Otello sądził (3), że Jago nie kłamał, mówiąc, że wie (4), że Desdemona kocha Kasja (5)”.

Język i umysł

Intencjonalność, zwłaszcza intencjonalność wyższych rzędów, jest zjawiskiem, w którym język i umysł splatają się nierozerwalnie. Zarówno metodologicznie – ponieważ bez języka nie można jej badać – jak i ontologicznie – nie widać jej u gatunków, które nie dysponują językiem.

Same obserwacje zwierzęcych zachowań wiele nie rozstrzygają, ponieważ każde może zostać zinterpretowane na kilka konkurencyjnych sposobów.

Zoolog Hans Krumer zaobserwował, jak samica szympansa płaszczowego przeszła za kamień na oczach dominującego samca, by po kryjomu spotkać się z innym, młodym samcem. Podczas trwających zalotów samica cały czas starała się, by znad kamienia wystawała wyłącznie jej głowa. Dlatego dominujący samiec nie nabrał podejrzeń, ale gdyby zorientował się w podstępie, przyłapałby parę in flagranti, czego nie puściłby płazem. Czy samica chciała (1), by samiec alfa nie zorientował się (2), co ona i inny samiec właśnie robią, bo wtedy wpadłby w furię? To wymagałoby przynajmniej intencjonalności drugiego rzędu – czyli teorii umysłu.

Wytłumaczenie tego zjawiska może być jednak prostsze. Samica mogła się po prostu uwarunkować na to, że jeśli zniknie z oczu przywódcy stada, zostanie ukarana. Chciała uniknąć tej sytuacji, ale nie dlatego, że wiedziała cokolwiek o stanach mentalnych samca alfa. Które wyjaśnienie powinnyśmy przyjąć? Metodologia nakazuje najprostsze. W przeciwnym razie gotowi jesteśmy uznać, że mucha ma świadomość naszych morderczych zamiarów, skoro ucieka, gdy tylko sięgniemy po gazetę…

W innej sytuacji znajdują się zwierzęta, które nauczyły się protojęzyka. Sue Savage-Rumbaugh opisuje wiele sytuacji, w których jej podopieczny, bonobo Kanzi – najlepiej posługujący się (proto)językiem nie-człowiek na świecie – przejawiał intencjonalność przynajmniej drugiego rzędu.

Nie możemy być pewni, czy intencjonalność jest czymś niezwykłym, specyficzną władzą poznawczą, wymagającą odpowiednich struktur mózgowych, czy raczej prostym efektem ubocznym posługiwania się językiem. Jednak wygląda na to, że to język pozwala nam w ogóle zwrócić uwagę na nasze stany mentalne i wyobrażać sobie wyobrażenia, intencje czy pragnienia innych osób. Zwierzęta być może nie wykazują się intencjonalnością (a może jednak wykazują – pamiętajmy o obserwacjach Krumera) nie dlatego, że nie jest im ona dostępna, tylko dlatego, że nie potrzebują tego robić. My, ludzie, musimy o wiele częściej – na przykład wtedy, gdy zaintryguje nas artykuł o różnicach między szympansem a Szekspirem.

Łukasz Kwiatek

Skip to content