Jak powstał język i dlaczego potrafimy się nim posługiwać? – Wielkie Pytania

Jak powstał język i dlaczego potrafimy się nim posługiwać?

Jakim językiem będzie mówiło dziecko, które dorośnie w całkowitej samotności? Król Jakub IV Stuart, który około 1500 r. postanowił rozstrzygnąć tę kwestię eksperymentalnie, stawiał na hebrajski.

To miał być język Adama i Ewy, czyli pierwotna mowa całej ludzkości. Obecnie wiemy, że szkocki monarcha całkowicie się mylił, ale sama natura języka ciągle stanowi dla nas zagadkę. Choć, być może, jej rozwiązanie mamy w zasięgu ręki (i zmysłów). Dosłownie.

Okrutny eksperyment Jakuba IV, wspomniany przez Rogera Foutsa w książce „Next of kin”, zakończył się tragicznie, zanim król zdołał się przekonać, że w rzeczywistości dziecko przetrzymywane w odosobnieniu nie zacznie posługiwać się żadnym językiem. Wiemy to m.in. dlatego, że podobne przypadki, niestety, zdarzały się. Obecnie wiemy również, że jeżeli bez kontaktów z językiem minie komuś „krytyczny okres” dzieciństwa (nie jest jasne, ile on dokładnie wynosi), to taki człowiek już nigdy nie nadrobi straconego czasu i do końca życia jego zdolności językowe będą bardzo mocno upośledzone.

To sugeruje oczywisty wniosek, że język nie jest zakodowany w genach, ale trzeba się go nauczyć, i to nauczyć w odpowiednim okresie, gdy rozwijają się inne funkcje umysłu (takie jak zdolność do rozumienia cudzych intencji, cudzej wiedzy, samoświadomość). Te ostatnie, nawiasem mówiąc, bez kontaktów społecznych w dzieciństwie również nie rozwiną się prawidłowo. Na szczęście – co zdumiewające – nauka języka przychodzi dzieciom zupełnie bez wysiłku. Na czym ona polega?

Pojęcia językowe, gramatyka i kontekst

Język definiuje się jako system abstrakcyjnych symboli (wyrazów), powiązanych regułami syntaktycznymi (regułami gramatyki). Aby w pełni sprawnie posługiwać się językiem, należy poznać znaczenia tych symboli oraz stosować reguły gramatyczne.

Istotną rolę odgrywają obydwa elementy. Przyjrzyjmy się następującemu zdaniu: „Zagra świata na Brazylii nadzieję w Polski że reprezentacja mam piłkarska mistrzostwach”. Wygląda ono mało sensownie. Wystarczy jednak zmienić kolejność wyrazów (zastosować się do pewnych reguł gramatycznych): „Mam nadzieję, że piłkarska reprezentacja Polski zagra na mistrzostwach świata w Brazylii” – i nagle wszystko staje się zrozumiałe.

Ale gramatyka to nie wszystko. Zdanie „Bezbarwne, zielone idee wściekle śpią” (w oryginale: „Colorless green ideas sleep furiously”) to słynny przykład Noama Chomsky’ego na wypowiedź w pełni gramatyczną, ale bezsensowną.

Na znaczenie wyrażeń językowych wpływa również kontekst. Zdanie „Złapał gumę” może oznaczać, że ktoś przebił oponę w samochodzie, albo że rękami pochwycił jakąś gumę – może to być guma do żucia, może po prostu kawałek gumowego materiału. Co więcej, odpowiednio akcentując poszczególne wyrazy, również możemy zmieniać sens wypowiedzi. Jeżeli w zdaniu „Ala ma kota” zaakcentujemy pierwszy wyraz, zwrócimy uwagę na to, że to właśnie Ala ma kota (Kto ma kota? – Ala ma kota). Jeżeli zaakcentujemy ostatni wyraz, podkreślimy to, że zwierzęciem, które Ala posiada, jest kot (Ala ma chomika? Nie. Ala ma kota). Jeżeli środkowy, interesował najbardziej nas będzie interesował fakt posiadania zwierzęcia przez Alę (Z tego co wiem, Ala nie ma kota. – Nieprawda. Ala ma kota).

Co zatem kształtuje znaczenie językowych wypowiedzi? W przeszłości najbardziej akcentowano rolę reguł syntaktycznych (wymyślona przez Noama Chomky’ego teoria gramatyki uniwersalnej) lub kontekstu używania wyrażenia (filozofia Ludwiga Wittgensteina i tzw. szkoła oxfordzka). Najnowsze teorie zwracają uwagę na to, że u źródeł języka leży coś bardziej fundamentalnego niż kontekst użycia wyrażeń oraz składnia. Mianowicie – że znaczenia pojęć językowych (wyrazów), jak powiedzieliby neurobiolodzy, mają swoje neuronalne reprezentacje. Kiedy neurobiolog używa terminu „neuronalna reprezentacja”, chodzi mu o to, że pewne zjawisko wiąże się z aktywnością jakiegoś obszaru mózgu (pojedynczego neuronu lub grupy neuronów).

Neurony lustrzane a „znaczenie znaczenia”

W artykule na temat neuronów lustrzanych – „Małpuję, więc jestem człowiekiem. Zadziwiające neurony lustrzane” – opisywałem odkrycie, które zrewolucjonizowało neuronauki: w latach 90-tych ubiegłego wieku grupa włoskich badaczy wykryła w tzw. obszarze F5 w mózgach makaków  specyficzne neurony (nazwane potem „lustrzanymi”), które aktywują się wtedy, gdy małpa widzi jakąś czynność (np. „chwytania”), jak i gdy wykonuje ją sama.

Zdaniem wielu naukowców neurony lustrzane odpowiadają za uczucie empatii czy rozumienie intencji. Językoznawca George Lakoff twierdzi, że w dodatku kodują one znaczenia pojęć językowych. W koncepcji Lakoffa wyrazy językowe są nazwami zakodowanych w mózgach reprezentacji zmysłowo-motorycznych (sensomotorycznych). Znaczenie pojęcia „chwytania” jest w umyśle „ucieleśnione” – wiąże się z danymi pochodzącymi ze zmysłów (widok wykonywanej przez kogoś czynności chwytania) oraz z kontrolowaniem przez mózg mięśni, które służą chwytaniu czegoś samemu. Podobnie mogą funkcjonować inne pojęcia, którym odpowiadają najbardziej fundamentalne czynności cielesne. W tym ujęciu znaczenia pojęć istnieją „w głowach” (w systemie nerwowym) i są ściśle związane z cielesnymi interakcjami ze środowiskiem.

Jednym z powodów, dla którego pracę neuronów lustrzanych w ogóle wiąże się z ze zdolnościami językowymi, jest podobieństwo anatomiczne obszaru F5 u makaków z tzw. ośrodkiem Broki w mózgach ludzi, o którym wiadomo, że odpowiada za różne procesy językowe (jego uszkodzenie upośledza różne aspekty języka). Prowadzone w ostatniej dekadzie badania neurobiologiczne sugerują, że w ośrodku Broki znajdują się grupy neuronów lustrzanych.

Protojęzyk

Istnieją argumenty za tym, że w naszych mózgach zakodowane są również znaczenia rzeczowników – jako reprezentacje różnych obiektów. Ma o tym świadczyć fakt, że część tych samych komórek nerwowych aktywuje się, gdy widzimy jakiś obiekt, oraz wtedy, gdy go sobie jedynie wyobrażamy. Stąd już tylko krok do znaczeń przymiotników – obiekty można przedstawiać jako zespół pewnych własności (np. kamień to mały, okrągły, szary, twardy obiekt; te jakości też mogą mieć swoje neuronalne reprezentacje).

Język podstawowych czasowników, przymiotników i rzeczowników może funkcjonować jako tzw. protojęzyk – system symboli pozbawiony składni, ale pozwalający się komunikować, np. wyrażać życzenia czy intencje. Protojęzykiem posługują się dwuletnie dzieci, od których można usłyszeć wypowiedzi typu: „Czytać mama bajka”, czy „Jeść mama głodny”. Nie są to zdania, za które można by uzyskać pochwałę od polonisty, ale troskliwej rodzicielce wystarczą, by precyzyjnie spełnić życzenie swojej pociechy.

W innym artykule – „Kanzi – małpa, która mówi. Nie tylko w Wigilię” – przedstawiałem najbardziej elokwentnego bonobo na świecie – Kanziego – który również z powodzeniem posługuje się protojęzykiem. Komunikujące się za pomocą abstrakcyjnego języka małpy to dowód na to, że podstawy języka są ściśle związane z innymi, bardziej fundamentalnymi funkcjami umysłu i poprzez nie zakorzenione w ciele, a nie posiadają jakiejś całkowicie odmiennej natury, dostępnej wyłącznie człowiekowi. Do niedawna takie zdanie uznawano za naukową herezję. Język od zawsze wydawał się czymś specyficznie ludzkim, przejawem duszy, nie fizycznego ciała. Wspomniany wyżej Roger Fouts w swojej książce przywołuje kolejną historyczną anegdotę: około 1700 r. pewien kardynał powiedział do pokazanego mu szympansa: „Przemów, a cię ochrzczę”.

Metaforyzacja i gramatykalizacja języka

Znaczenia wszystkich wyrazów językowych z pewnością nie mogą istnieć jako „czyste” reprezentacje sensomotoryczne. Cała masa czasowników (abstrahować, germanizować, scedować), rzeczowniki abstrakcyjne (kariera, sprawiedliwość, Liga Mistrzów) czy najróżniejsze przyimki (na, obok, naprzeciw) nie wiążą się bezpośrednio z żadnym programem motorycznym (jak czynność chwytania, która wymaga aktywacji odpowiednich mięśni), ale mogą mieć za to charakter metaforyczny.

Wspomniany Lakoff jest jednym z twórców kognitywnej teorii metafor (bliżej przedstawił ją Mateusz Hohol w artykule „Myślenie metaforami, czyli dlaczego głowa do góry”). Podstawowym spostrzeżeniem tej koncepcji jest to, że wiele pojęć abstrakcyjnych może być metaforycznie zakorzenionych w bodźcach zmysłowych – czyli może być zmetaforyzowanymi pojęciami protojęzyka (interesujący sposób modelowania metaforycznych pojęć w kategoriach zmysłowych przedstawił również szwedzki kognitywista Peter Gardenfors).

Gdy jesteśmy w stanie posługiwać się pojęciami protojęzyka oraz pojęciami metaforycznymi, kolejne elementy współczesnego języka mogą powstać ze względów praktycznych, na poziomie społeczności, której członkowie komunikują się ze sobą. Zdaniem psychologa Michaela Tomasello właśnie na tym etapie mogło dojść do gramatykalizacji, czyli powstania reguł gramatycznych, które nie tyle nadają sens wypowiedziom językowym, co je ukonkretniają. Dzięki gramatyce możemy komunikować się sprawniej. Również na tym poziomie na sens wyrażeń językowych wpływa używanie ich w pewnych kontekstach.

Czy problem „znaczenia znaczenia” naprawdę ma znaczenie?

Zgodnie z wizją „języka ucieleśnionego”, zdanie o „wściekle śpiących, bezbarwnych, zielonych ideach”, mimo że sensu dosłownego nie ma, może być w jakiś sposób rozumiane metaforycznie. Podobnie może funkcjonować poezja, która często polega na manipulowaniu metaforycznymi pojęciami. Dobre wiersze to często takie, które w jakiś sposób trafiają w zakodowany w naszym układzie nerwowym system pojęciowy.

Język mógł wyewoluować w oparciu o wspólne wszystkim ludziom sensomotoryczne reprezentacje. Małpy mogą się nauczyć protojęzyka, ponieważ mają neurony lustrzane i bardzo podobną do naszej percepcję zmysłową. Ludzie każdej kultury posługują się jakimś językiem – antropolodzy twierdzą, że nie ma na świecie ludzkiej społeczności, która nie posiadałaby żadnego symbolicznego systemu komunikacji – ponieważ mają taki sam aparat poznawczy i zakodowane w głowach znaczenia pojęć, którym język nadaje nazwy. Dzieci uczą się tak łatwo języka, ponieważ w pierwszej fazie odnosi się on do obiektów już reprezentowanych w ich systemie nerwowym.

Niewidomi od urodzenia nie mają reprezentacji wzrokowych, ale nie są pozbawieni reprezentacji pochodzących od innych zmysłów (bardziej wyostrzonych niż u ludzi ze zdrowym wzrokiem). W końcu reprezentacja kodowana przez neurony lustrzane, jak wspominałem w tekście im poświęconym, jest wielomodalna – łączy informacje pochodzące z wielu zmysłów.

Oczywiście, to wszystko to ciągle bardziej intrygująca hipoteza niż dobrze uzasadniona teoria naukowa. Neurony lustrzane nadal budzą kontrowersje, nie wszyscy zgadzają się co do tego, jaką rolę one odgrywają, ale koncepcja Lakoffa jest jednak spójna  z wieloma ustaleniami nauk ewolucyjnych oraz neurobiologii.

Na koniec warto dodać, że kwestia istnienia znaczeń pojęć językowych nie jest wyłącznie sztucznym problemem, nad którym niepotrzebnie łamią sobie głowy filozofowie. Jeżeli marzymy o skonstruowaniu robotów, które będą w stanie z nami inteligentnie rozmawiać, musimy wiedzieć, w jaki sposób pozwolić im uchwytywać znaczenia pojęć. Jeżeli znaczenia faktycznie są ucieleśnione jako reprezentacje sensomotoryczne, to żeby robot w podobny sposób jak my rozumiał nasz język, musiałby w podobny sposób postrzegać świat. Ale to już temat na inny tekst.

Łukasz Kwiatek

Skip to content