Kanzi – małpa, która mówi. Nie tylko w Wigilię – Wielkie Pytania

Kanzi – małpa, która mówi. Nie tylko w Wigilię

Kanzi, mógłbyś wynieść telewizor na zewnątrz? - Kanzi leniwie wstaje, chwyta telewizor i, podpierając się jedną ręką, posłusznie wynosi odbiornik za drzwi. Równie skrupulatnie wypełnia polecenia w kuchni – poproszony o to pomiesza łyżką w garnku, umyje warzywa, zakręci wodę. Cóż w tym niezwykłego? Kanzi to nie jest po prostu dobrze wychowany, uprzejmy chłopiec. Kanzi to… dorodny bonobo.

Bonobo, nazywane też szympansami karłowatymi z powodu rozmiarów mniejszych od szympansa zwyczajnego, w naturalnym środowisku zamieszkują Kotlinę Kongo. W środowisku nienaturalnym – laboratoria, w których naukowcy poddają je wnikliwym obserwacjom i przemyślanym eksperymentom. Bonobo idealnie nadają się do eksperymentów ze względu na umiarkowany poziom agresji, rozwinięte zachowania społeczne i inteligencję. Tylko dwoma procentami genów różnią się od Homo sapiens, wliczając naukowców, którzy trzymają je w klatkach i testują na nich swoje teorie.

W ośrodku Great Ape Trust w Des Moines w USA na stałe mieszka siedem osobników szympansa karłowatego. Wśród nich Kanzi, 31-letni samiec, uchodzący za największego celebrytę spośród wszystkich bonobo. Można znaleźć niemałą kolekcję książek i filmów dokumentalnych na jego temat; pielgrzymowali do niego artyści, naukowcy i dziennikarze. Nie tylko po to, by go zobaczyć. Przede wszystkim – by z nim porozmawiać.

Wygadany szympans

Wiele osób mówi do zwierząt i zachwyca się, że ich ulubieniec spogląda w wyjątkowo mądry sposób i wydaje się uważnie słuchać. Kanzi w takich sytuacjach nie tylko inteligentnie wygląda. Również inteligentnie odpowiada.

– Niedawno spędziłem poranek na kawie z Kanzim. To nie był mój pomysł – Kanzi mnie zaprosił, choć zrobił to na swój tradycyjnie skrótowy sposób – chwalił się w opublikowanym na łamach „Time” artykule Wewnątrz umysłów zwierząt (Inside the Minds of Animals) Jeffrey Kluger, amerykański dziennikarz naukowy.

Tradycyjny sposób komunikowania się Kanziego z otoczeniem polega na wskazywaniu palcem (lub naciskaniu, w przypadku urządzenia elektronicznego) odpowiedniego symbolu na specjalnej tabliczce. Symbole te, tzw. leksygramy, odnoszą się do rozmaitych obiektów (rzeczowniki) – pożywienia, osób, przedmiotów codziennego użytku, zabawek – a także do różnych czynności (czasowniki), własności czy relacji (przymiotniki, przyimki, przysłówki).

Kanzi, wskazując sekwencje znaków, formułuje prymitywne zdania, najczęściej wyrażając swoje życzenia i zachcianki. Gdy przyjdzie mu ochota na banana, naciska symbole oznaczające czasownik „dawać”, rzeczownik „banan” oraz leksygram oznaczający jego samego. Bywa też bardziej wybredny – wskazuje konkretną osobę, która ma przynieść dany przysmak i wybiera pożądanego partnera do konkretnej zabawy. Swobodnie operuje kilkuset symbolami, ciągle uczy się kolejnych, a nawet sam spontanicznie bierze udział w tworzeniu nowych. Nie potrzebuje osobnego leksygramu na oznaczenie każdego pojęcia, czasami sekwencja kilku symboli oznacza jedno słowo. Na przykład, gdy zechce zajadać się jarmużem, wystukuje na ekranie „wolny” i „sałata”. Wzięło się to stąd, że więcej czasu zajmuje mu przeżucie liści jarmużu niż zwyczajnej sałaty.

Kanzi z tabliczką lexigramów

Kanzi znakomicie radzi sobie również z rozumieniem ludzkiej mowy (języka angielskiego). W eksperymentach Kanzi sensownie odpowiada na usłyszane pytania za pomocą swojej tabliczki, a także postępuje zgodnie z instrukcjami, które słyszy po raz pierwszy. Najczęściej dotyczą one wybrania jednego przedmiotu i wykorzystania go do jakiegoś celu lub położenia w określonym miejscu. Wykonuje prawidłowo więcej tego typu zadań niż przeciętny dwuipółlatek. Czy znaczy to, że niezwykły bonobo osiągnął poziom umysłowy trzydziestomiesięcznego dziecka?

Dlaczego małpy nie plotkują

Aby dobrze zrozumieć fenomen Kanziego, trzeba wyjaśnić pewne kwestie. Stwierdzenie, że najsłynniejszy szympans świata posługuje się językiem, nie powinno budzić wątpliwości. Oczywiście, Kanzi nie mówi jak człowiek – nie pozwala mu na to anatomia, struny głosowe bonobo przystosowane są wyłącznie do okrzyków ostrzegawczych. Ale język leksygramowy to – podobnie jak języki ludzkie – język symboliczny.

Liczne gatunki zwierząt potrafią się porozumiewać, jednak nie w taki sposób jak ludzie czy Kanzi. Różnica jest nie tylko ilościowa – język ludzki gwarantuje nieskończoną liczbę kombinacji możliwych komunikatów, ale przede wszystkim – jakościowa. Lingwiści oddają tę różnicę posługując się dwoma różnymi określeniami: sygnałem oraz symbolem.

Zwierzęta do komunikacji używają wyłącznie sygnałów. Sygnałami są m.in.: radosne wymachiwanie ogonem przez psa, pełne oburzenia miauczenie kota czy okrzyk ostrzegawczy wydawany na widok zbliżającego się drapieżnika przez zwierzęta żyjące w stadach. Sygnały najczęściej są wrodzone i niemal dokładnie takie same u wszystkich osobników danego gatunku. Ich znaczenia posiadają ewolucyjny rodowód, za pomocą dostępnych sygnałów zwierzęta nie mogą komunikować niczego innego niż to, do czego ewolucja „zaprogramowała” ich umysły.

Sygnały odnoszą się wyłącznie do aktualnej chwili i danych okoliczności. Pies może sygnalizować, że w  tym momencie jest głodny albo właśnie teraz chce wyjść na zewnątrz, ale nigdy nie zasygnalizuje, że wczoraj był głodny albo że w sąsiednim mieście przestrzega się irytującego obowiązku noszenia kagańców. Natomiast ludzie bez trudu rozprawiają o obiektach, których aktualnie nie widzą, a nawet o takich, które w rzeczywistości nie istnieją (jak krasnoludki, smerfy czy politycy o nieskalanych sumieniach); wspominają dawne dzieje i przepowiadają datę końca świata. Choć to ostatnie akurat średnio nam wychodzi.

Za komunikację sygnałową, choć posiadającą wyraźną gramatykę, uznaje się także język pszczół. Owady te potrafią „odtańczyć” w powietrzu trasę do źródła nektaru, precyzyjnie kierując w dany rejon współmieszkańców ula. Ale robią to automatycznie, natychmiast po powrocie z wyprawy. Również i pszczoły nie są w stanie wspominać, po skończonej pracy i przy kropelce miodu, gdzie to się kiedyś na łąki latało.

Stosowane przez Kanziego leksygramy, w przeciwieństwie do biologicznie zdeterminowanych sygnałów, są arbitralnie dobranymi symbolami, które w dodatku nie przypominają swoim wyglądem tego, do czego się odnoszą. Podobnie jak słowa w językach ludzi.

Wypowiedziane (w dowolnym języku) słowo „drzewo” czy zapisany wyraz „drzewo” z reguły niczym nie przypominają drzewa rosnącego w lesie. Można sobie wyobrazić, że nazwa „drzewo” mogłaby oznaczać słonia, a nie pewną odmianę roślin. Gdyby wszyscy użytkownicy jednego języka na słonie mówili „drzewo” (np. drzewa mają długie trąby, a młode drzewka lubią polewać się wodą), komunikacja nadal byłaby możliwa. Znaczenia słów są – przynajmniej w zasadzie, w rzeczywistości grę wchodzą różne procesy językowe i historyczne  – ustalone na mocy konwencji.

Nad językiem migowym, który również może zostać w skromnym stopniu opanowany przez małpy, leksygramy posiadają tę przewagę, że są dla szympansów bardziej praktyczne, choć być może trudniejsze do przyswojenia.

Stopnie rozwoju umysłowego

Do skutecznego komunikowania werbalnego nie wystarczają wykształcone ograny głosowe. Papugi potrafią naśladować ludzką mowę, manipulować fragmentami wypowiedzi, ale nie zdają sobie sprawy, do czego odnoszą się konkretne wyrażenia, choć czasami nauczą się, w jakiej sytuacji używa się danych dźwięków. Małpy (i inne zwierzęta) nie rozmawiają ze sobą o sporcie i polityce nie tylko dlatego, że budowa ich strun głosowych pozwala jedynie na wydawanie jęków – nie rozmawiają, ponieważ ograniczone są ich zdolności umysłowe, niezbędne do interpretowania symboli językowych.

Można wyróżnić kilka ogólnych stopni rozwoju umysłowego. Szwedzki kognitywista Peter Gardenfors na najniższym miejscu stawia umiejętność planowania. Organizm potrafi planować, kiedy jest w stanie wyobrazić sobie ciąg czynności prowadzących do obranego celu. Przykładem może być małpa, która wyruszy na poszukiwania odpowiedniej gałązki, odłamie ją z drzewa, oberwie z liści i wykorzysta do rozgrzebania kopca termitów.

Wbrew potocznym wyobrażeniom tak rozumianym planowaniem nie wykazują się gromadzące pożywienie na zimę wiewiórki. W ich przypadku działa wyłącznie instynkt – nawet gdyby na oczach wiewiórki zupełnie splądrować jej spiżarnię, nie zacznie ona na nowo uzupełniać zapasów. Sugeruje to wniosek, że wiewiórka kieruje się nie uzmysłowieniem swoich potrzeb, tylko swoistym „genetycznym zaprogramowaniem” (tzw. tropizmem).

Bardziej rozwinięte organizmy posiadają teorię emocji i teorię uwagi – czyli mogą rozumieć, że inny organizm odczuwa (choćby prymitywne) emocje i uczucia (jak ból czy strach), a także dostrzegać, na co ktoś skierował uwagę. Jeszcze wyżej w hierarchii Garndenforsa stoją teoria intencji (rozumienie dlaczego ktoś podejmuje jakieś działanie) i teoria umysłu (świadomość, że ktoś posługuje się własnym, złożonym umysłem, wyposażonym – lub nie – w teorię emocji, uwagi i intencji).

Jak interpretować eksperymenty?

Już dawno zaobserwowano, że niektóre naczelne są w stanie interpretować emocje, uwagę, i, do pewnego stopnia, przewidywać zachowanie i reakcję innych osobników (czyli posiadają teorię emocji, uwagi, częściowo teorię intencji). Wspomniany Gardenfors w książce Jak homo stał się sapiens. O ewolucji myślenia przywołuje przykład szympansa, który odnalazł ukryte owoce, ale nie zamierzał dzielić się nimi z pozostałymi członkami swojego stada. Nie było to łatwe – ewolucja tak „zaprogramowała” niektóre gatunki małp, że wydają one mimowolne odgłosy po odnalezienia pożywienia. Wiedząc o swoich odruchach – które zwrócą uwagę jego pobratymców – szympans stłumił dłonią bezwolny okrzyk. Dzięki temu mógł ucztować sam.

Inny młody szympans, który nie chciał dzielić się z nikim odnalezioną stertą bananów, na widok większej i silniejszej od niego samicy, która pokonałaby go w walce o pożywienie, zaczął wydawać rozpaczliwe okrzyki. Przywołał nimi swoją matkę, która uznała, że trzeba pospieszyć synalkowi na ratunek. Podczas gdy samice zajęły się walką, przebiegły małpiszon, który prawdopodobnie w jakimś stopniu przewidział i zaplanował całą akcję, sam zajął się konsumpcją owoców.

Aby prowadzone na zwierzętach eksperymenty były wiarygodne, muszą wykluczać ryzyko błędnej – najczęściej zbyt optymistycznej – interpretacji. Autor polecenia wydawanego Kanziemu zasłania twarz specjalną, zniekształcającą głos i zakrywającą oczy maską, żeby bonobo nie mógł odczytywać gestów, rozszyfrowywać, na czym jego rozmówca skupia uwagę i czy kieruje się jakimiś emocjami. Stąd pewność, że Kanzi naprawdę interpretuje mowę, a nie na przykład spojrzenie.

Z małpą jak z dzieckiem

Wśród licznych anegdot związanych z Albertem Einsteinem można znaleźć następującą. Zapytany o to, w jaki sposób dokonuje się przełomowych odkryć, wybitny fizyk miał odpowiedzieć: – Każdy wie, że czegoś się nie da zrobić. Potem przychodzi jakiś nieuk, który tego nie wie, i właśnie on to odkrywa.

Einstein – o ile rzeczywiście wypowiedział takie zdanie – oczywiście żartował, bo odkrywcy zwykle zdają sobie sprawę z rewolucji, które zamierzają wywołać. Jednak w rzeczywistości wielu filozofów i historyków nauki prezentuje zbliżone poglądy (wymienić można choćby Thomasa Kuhna) – dokonanie rewolucyjnego odkrycia wymaga odrzucenia powszechnie przyjmowanego poglądu, na przykład takiego, że czegoś zrobić się nie da.

Podobnie było z Kanzim i jego niestrudzoną opiekunką, doktor Sue Savage-Rumbaugh. Największe autorytety językoznawstwa przyjmowały, że język jest systemem znaków, który można wyprowadzić z abstrakcyjnych reguł gramatycznych. Mimo intensywnych treningów małpom słabo wychodziła nauka gramatyki, dlatego lingwiści i prymatolodzy nabrali przekonania, że zwierzęta nie są zdolne nauczyć się języka.

Doktor Savage-Rumbaugh wykazała, że ważniejszy od reguł gramatycznych jest cel komunikacji – osiągniecie porozumienia. Savage-Rumbaugh odkryła również, że najłatwiej języka uczyć młode osobniki, i to w taki sam sposób, w jaki języka uczą się ludzkie dzieci. To przełomowe odkrycie było dziełem przypadku.

Kanzi w dzieciństwie często był świadkiem językowych lekcji udzielanych jego macosze, szympansicy Matacie. Nauka leksygramów szła jednak samicy bardzo opornie – po dziesiątkach tysięcy prób opanowała ona jedynie kilka podstawowych symboli. Pewnego dnia, ku swojemu zdumieniu, doktor Savage-Rumbaugh odkryła, że dwuletni Kanzi bez trudu posługuje się wszystkimi leksygramami, których od miesięcy bezskutecznie uczyła Matatę.

Dzieci uczą się języka uczestnicząc w komunikacji. Od urodzenia przysłuchują się słowom dorosłych, szybko nabywają teorię uwagi, łatwo zdają sobie sprawę z tego, że ktoś coś im pokazuje; interpretują emocje i intencje. Łączą wyrażenia językowe z sytuacjami, w których dane słowa padają. Dramatyczne przykłady dzieci wychowanych wśród zwierząt pokazują, że nadrobienie czasu przy późno rozpoczętej nauce języka nie jest do końca możliwe. Okazało się, że tak jest również u zwierząt – dorosłego osobnika niemal nie da się nauczyć używania leksygramów, podczas gdy młode uczą się spontanicznie. Nie jest zatem prawdą, że na naukę nigdy nie jest za późno, a przynajmniej na naukę (pierwszego) języka.

Swobodnie biegający po laboratorium Kanzi słuchał naukowców, obserwował Matatę zamęczaną wkuwaniem leksygramów i sam, bez żadnego specjalnego treningu, opanował wszystkie symbole. Savage-Rumbaugh mówiła do Kanziego w taki sposób, w jaki mówi się do małych dzieci. Na pozór dziwaczne zachowanie opiekunki sprawiło, że Kanzi jest obecnie najbardziej elokwentnym zwierzęciem na świecie. Nikt nie jest w stanie policzyć, ile dokładnie słów języka angielskiego rozumie. Na pewno jest ich o wiele więcej, niż sam jest w stanie wyrazić za pomocą leksygramów.

Kanzi nie będzie filozofem

Filozof Józef Maria Bocheński krytykując humanizm jako przejaw pseudonaukowego szowinizmu gatunkowego, napisał w Stu zabobonach, że gdyby krokodyle umiały filozofować, stworzyłyby krokodylizm. Kanzi na pewno nie stworzy szympansizmu – nie potrafi rozwodzić się na abstrakcyjne tematy.

Mimo  niezwykłych zdolności Kanziego wciąż sporo dzieli od ludzi. Podobnie jak inne zwierzęta, Kanzi żyje aktualną chwilą i wypowiada się na jedynie na zajmującego go w danym momencie tematy, choć potrafi wyrażać również swoje najbliższe zamiary. Dzieci są ciekawe świata i zadają setki pytań dziennie. Kanzi nie pyta o nic, niczego też nie wymyśla i nie umie opowiadać.

Kanzi nie jest zatem filozofem, jest typem praktyka. Zdolności językowe, najbardziej zdumiewające i najistotniejsze, nie wyczerpują zbioru wszystkich jego niesamowitych umiejętności. Najsłynniejszy bonobo potrafi zebrać chrust, ułożyć podpałkę i rozpalić ognisko zapalniczką, wyrabia i wykorzystuje kamienne narzędzia. Jest uzdolniony muzycznie. Grał na flecie w towarzystwie Paula McCartney’a, Petera Gabriela i Tony’ego Levina.

Sława bynajmniej nie uderzyła Kanziemu do głowy. Niedawno został szczęśliwym ojcem małego Teco, którego sam uczy posługiwania się tabliczką z lexigramami. To przykład na przekazywanie przez zwierzęta kulturowo nabytej wiedzy, ale dla naukowców nie jest to żadna nowość. Inne małpy przed Kanzim uczyły swoje młode języka migowego.

Jedną z ulubionych rozrywek Teco są gry komputerowe, w których osiąga przyzwoite wyniki. Kanzi wolał zabawy z piłką, ale na razie szanuje upodobania swojego potomka i nie zmusza go do uprawiania sportu. Być może oglądając i słuchając ludzi nauczył się nie tylko języka, ale i tego, że istnieją różnice pokoleniowe, z którymi nie ma sensu walczyć.

Łukasz Kwiatek

Skip to content