Niepodzielny umysł – Wielkie Pytania

Niepodzielny umysł

Luiz Pessoa, badacz mózgu: Dychotomia rozumu i emocji to dzieło psychologii potocznej. Nauka potrzebuje bardziej precyzyjnych pojęć.

NATALIA WÓJCIK: Zwykle przeciwstawia się umysł, a zwłaszcza rozum, emocjom. Pana zdaniem to niewłaściwe.
LUIZ PESSOA: Emocje są powiązane z wieloma innymi funkcjami mózgu, które nazywamy poznaniem. Zachodnie kultury przez bardzo długi czas utrzymywały wizję emocji i poznania jako odseparowanych od siebie. Nabrało to szczególnego znaczenia od czasu, gdy Kartezjusz rozdzielił domeny umysłu oraz ciała i zasugerował, by traktować je jako dwa oddzielne byty. Obecnie jednak zbieramy coraz więcej dowodów, które skłaniają nas do myślenia w bardziej zintegrowany sposób o emocjach, poznaniu czy nawet motywacji. Te wszystkie funkcje wchodzą bardzo ściśle w interakcje i razem tworzą nasze życie umysłowe

Czy istnieje sprawdzona definicja emocji i rozumu według neuronauki?

Niektórzy proponują konkretne definicje, ale ja wolę ich na siłę nie konstruować. Prawdziwy problem rodzi się właśnie przez operowanie definicjami i przekształcanie umysłu w pudełka, do których przyklejamy etykietki „uwaga”, „percepcja”, „język” itd. Na większe pudełko nakleimy „poznanie”, a w jeszcze większym zobaczymy dodatkowo „emocje” i „motywację”. Lepiej unikać tego rodzaju myślenia. Trzeba definiować pojęcia, które badamy, ale jesteśmy dopiero na początkowym etapie rozumienia mózgu i umysłu, więc musimy być ostrożni. Wszystkie te etykiety są używane w języku potocznym, i to w sposób, który niekoniecznie sprzyja rozwojowi naukowego rozumienia tego, co badamy.

Większość osób zgodziłaby się ze stwierdzeniem, że pojęcie „rozumu” obejmuje procesy takie jak rozwiązywanie problemów, planowanie i myślenie abstrakcyjne, a emocje są bardziej odpowiedzią na problemy, które mają natychmiastowe i biologiczne znaczenie. Uważa się powszechnie, że emocje są konieczne z powodów ewolucyjnych, mają bezpośredni związek z przetrwaniem. Moim zdaniem zbyt długo rozpatrywaliśmy te pojęcia osobno. Powinniśmy teraz znaleźć równowagę, połączyć te obszary z powrotem i badać właśnie to połączenie.

Dlaczego dualizm emocji i poznania utrzymał się w debacie filozoficznej i naukowej tak długo?

Pewne sposoby rozumienia umysłu przychodzą ludziom naturalnie. Spójrzmy na fizykę. Ludzie mają nieformalne modele przyczynowości i działania różnych sił we wszechświecie. Tworzymy bardzo proste modele otaczającego nas fizycznego świata, które są oparte na naszym doświadczeniu. Na przykład widzimy, że rzeczy spadają, a nie lecą w górę, gdy je upuścimy. Taką wiedzę nazywamy fizyką potoczną. Podobnie jest w psychologii – każdy z nas ma umysł i swoją psychologię potoczną, to znaczy próbujemy rozumieć funkcje umysłowe własne i innych ludzi, opierając się na doświadczeniu.

Różne kultury podkreślały reaktywny sposób działania emocji, stawiając je w opozycji do zimnego, beznamiętnego i ostrożnego rozumu. Znana jest metafora emocji jako dzikiego konia, który jest kontrolowany przez wprawnego jeźdźca, czyli rozum. To wszystko wydaje się powiązane z psychologią potoczną, z tym, jak etykietujemy różne zjawiska. Jako naukowcy czasami za bardzo polegamy na potocznym rozumieniu tego, jak pracuje umysł, a to spowalnia udoskonalanie nauki. Spójrzmy na zaawansowaną fizykę – ona nie pasuje do tego, jak laicy postrzegają fizyczny świat. Bardzo skomplikowane teorie, które odnoszą się do grawitacji czy fizyki kwantowej, są co najmniej nieintuicyjne. Tak samo jest z umysłem. To, co o nim wiemy naukowo, będzie się coraz bardziej i bardziej różnić od tego, co wiemy intuicyjnie.

Separujemy nie tylko poznanie i emocje, ale też np. percepcję, rozumianą po prostu jako odbiór informacji, oraz akcję, czyli działanie w świecie. Wydaje się, że to odrębne funkcje, a jednak wiele badań pokazuje również złożoną interakcję percepcji i działania. Są to kolejne kategorie, które mogą być problematyczne, jeśli rozpatrujemy je osobno. Również na nie musimy nauczyć się patrzeć w inny sposób niż dotychczas.

Czego dokładnie dotyczą Pana badania?

Staram się zrozumieć, kiedy i jak emocje oraz poznanie wchodzą w interakcje. To śmieszne, bo kiedy używam języka, muszę mówić tak, jakby to rzeczywiście były oddzielne byty. Już o tym wspomniałem – trudno nam się oderwać od myślenia, że coś jest bardziej poznawcze, a coś bardziej emocjonalne. Mówienie o emocjach i poznaniu wynika z braku odpowiednich pojęć, które pozwoliłyby na mówienie o czymś bardziej zintegrowanym. Według mnie nie istnieje nic takiego jak czyste emocje czy czyste poznanie, i tego dotyczą moje badania. Poznanie jest obecne w jakimś kontekście – także emocjonalnym i motywacyjnym.

Jak wyglądają badania, które pozwalają na wyciąganie wniosków dotyczących integracji emocji i umysłu?

Badania w moim zespole można podzielić na dwie główne gałęzie. Po pierwsze, wykorzystujemy tradycyjne metody dla psychologii eksperymentalnej. Są to eksperymenty laboratoryjne, podczas których ochotnicy wykonują różne zadania uwagowe i pamięciowe. Manipulujemy różnymi aspektami tych zadań, np. w różnych warunkach badani odczuwają łagodny, ale awersyjny szok. Większość z tych eksperymentów ma swoje wersje, które można zastosować w funkcjonalnym rezonansie magnetycznym (fMRI), pozwalającym na badanie całego mózgu naraz – to ta druga gałąź naszych badań. Sprawdzamy, jak zachowanie koresponduje z aktywacją różnych obwodów mózgowych, których pewne funkcje zostały odkryte we wcześniejszych badaniach.

Mówi Pan o ścisłej integracji pozornie odseparowanych od siebie funkcji i systemów. Prowadzi się jednak badania, których celem jest poszukiwanie neuronalnych korelatów emocji i funkcji poznawczych. Jak można interpretować ich wyniki?

Badania nad mózgiem to poszukiwanie czegoś, co jest wyjątkowo ludzkie. Zadawano sobie pytania, co dały ssakom, naczelnym, wreszcie ludziom, ich poznawcze zdolności. Czy jesteśmy wyjątkowi pod względem funkcjonowania naszego umysłu? Już ponad 150 lat temu pojawił się pomysł, że być może to kora przedczołowa odgrywa podstawową rolę w abstrakcyjnym myśleniu, planowaniu, hamowaniu dominujących reakcji i impulsów. Uznawano ją za zasadniczo poznawczy obszar i dopiero od lat 90. XX w. zaczęły pojawiać się badania sugerujące, że kora przedczołowa przetwarza dużo informacji, których nie można nazwać stricte poznawczymi. Kiedy ten region zostaje naruszony przez udar, guz lub inny czynnik powodujący zmiany w tkance, to deficyty, które wtedy obserwujemy, nie dotyczą tylko tradycyjnie rozumianego poznania. Problemem staje się nie tylko abstrakcyjne myślenie. W tym samym czasie pojawiają się problemy z podejmowaniem decyzji, integrowaniem informacji, które mają jakąś wartość ze względu na na przykład pozytywne lub negatywne konsekwencje dla organizmu. Stopniowo zaczęliśmy rozumieć, że to nie jest oddzielny zaułek mózgu, który zajmuje się wyłącznie lub w większości poznaniem.

Tak samo jest z drugą stroną. Emocje były i są uważane za coś, co dzielimy ze zwierzętami. W dużej mierze są widziane jako zależne od struktur podkorowych – to znaczy struktur mózgu, które znajdują się głębiej, a nie należą do tej wierzchniej warstwy kory mózgowej, którą widzimy zazwyczaj na obrazkach. Struktury podkorowe to duże masy komórek, które mają inną organizację niż komórki tworzące zewnętrzną część mózgu, czyli korę mózgową. Uważano, że struktura podkorowa, ciało migdałowate, jest typowo emocjonalnym regionem mózgu. Okazuje się, że ono również jest zaangażowane w wiele innych funkcji, takich jak uwaga czy podejmowanie decyzji, czyli spełnia zadania klasyfikowane jako typowo poznawcze. Coraz częściej widzimy, że zazwyczaj istotą danego obszaru nie jest pełnienie jednej roli – każdy obszar mózgu jest wielofunkcyjny. Zaczynamy również rozumieć kolejny krytyczny aspekt: obszary mózgu nie pracują w izolacji od siebie. Co więcej, regiony same w sobie nie są użytecznymi jednostkami, jeśli chcemy zrozumieć zachowanie. Dopiero to, w jaki sposób się komunikują, łączą w obwody i sieci, daje początek złożonemu zachowaniu.

Czy możliwe jest w takim razie w pełni racjonalne zachowanie? Chyba że, z perspektywy Pańskiego podejścia, to źle postawione pytanie? 

Myślę, że narzucamy sobie fałszywą kategoryzację, gdy próbujemy ująć to w ten sposób. Ludzie rozwiązują problemy, a to dokonuje się zawsze w kontekście, który nigdy nie jest kompletnie neutralny: jest usytuowany, ucieleśniony i ma wartość. Można uznać, że abstrakcyjna matematyka jest czymś najbliższym pojęcia racjonalności, choć nie lubię używać tego terminu. Osoba, która uprawia matematykę, to ktoś wysoce zmotywowany, by tropić wewnętrzne piękno matematycznego świata, poznawać jego elegancję i strukturę. Jeśli matematycy nie interesowaliby się tym, to zajęliby się czymś innym. Zobaczmy, jak trudno przekonać dzieci, by uczyły się matematyki, gdy tego nie znoszą. Nawet jeśli ktoś nie jest motywowany zewnętrznie, czyli nie dostaje nagrody za rozwiązywanie problemów matematycznych, to może być coś integralnie nagradzającego w wykonywaniu samej czynności. Nikt nie przestrzega zasad na ślepo, jak komputer. Są różne sposoby na „zaatakowanie” abstrakcyjnego problemu. Nawet tak ekstremalnie „racjonalne” zachowanie jest mocno umotywowane, zanurzone w kontekście, ma jakąś wartość, nawet jeśli ta wartość nie jest bezpośrednio podyktowana, ale jest związana wewnętrzną motywacją.

Może więc powinniśmy przestać pytać, jak emocje i poznanie wpływają na siebie? Jeśli te funkcje nie są odseparowane, trudno mówić, że wzajemnie na siebie wpływają.

Tak, myślę, że są na tyle zintegrowane, że lepiej nie konceptualizować tych pojęć jako wpływających na siebie. Jeśli chcemy używać języka, który odnosi się do zadań, gdzie manipulujemy zmiennymi, z których jedne nazwiemy poznawczymi, a inne emocjonalnymi – możemy to robić. Ale myślę, że aby rozumieć procesy umysłowe, czy ich mózgowe podłoże, to pytanie o to, jak jedno wpływa na drugie, przeszkadza w rozumieniu tego systemu. Próbujemy zrozumieć, jak skoordynowane zachowanie wyłania się z różnych komponentów, przy czym każdy komponent sam w sobie może nie mieć żadnej funkcji – potrzebujemy lepszego nazewnictwa i lepszych narzędzi do zrozumienia tego typu zjawisk.

A co z zaburzeniami, które są rozważane jako problem między emocjami i poznaniem? Czy Pana model jest w stanie pomóc je lepiej rozumieć?

Podam przykład, który wydaje mi się najbardziej adekwatny do mówienia o interakcji emocji i poznania w kontekście zaburzeń. Chodzi o depresję, którą dzięki takiemu podejściu możemy lepiej zrozumieć. Osoba chora nie może czasem znaleźć motywacji, by wstać z łóżka, nie widzi nic nagradzającego w różnych czynnościach, nie potrafi czerpać z niczego żadnej przyjemności. Możemy o tym myśleć jak o emocjonalnym czy – inaczej – afektywnym zaburzeniu, tak jak jest ono nazywane przez podręczniki diagnostyczne. Kiedy jednak osoby o nasilonej depresji wykonują zadania tradycyjnie nazywane poznawczymi, to możemy obserwować całe spektrum zmian, które obejmują nie tylko emocje. Możemy nawet powiedzieć, że osoby chorujące na depresję są w pewnym sensie poznawczo osłabione – sugeruje to sposób, w jaki rozwiązują problemy i łączą informacje. Widzimy coraz więcej manifestacji depresji w różnych wymiarach zachowania. Moja koncepcja to podkreśla: że zmiany występują w różnych wymiarach naraz, a nie w jednym wymiarze.

Jak inni uczeni reagują na Pańskie poglądy?

Spotykam się z krytyką. Jak w każdej innej dyscyplinie, w neuronauce i psychologii są różne punkty widzenia i wyniki, które uzasadniają różne interpretacje. Opierając się na własnych badaniach i wiedzy o anatomii, fizjologii i zachowaniu, mocno wspieram i podkreślam rolę integracji. Niektórzy wolą widzieć bardziej posegregowaną naturę mózgu. Jednym z nich jest badacz, którego prace podziwiam – Ralph Adolphs, bada on emocje od ponad 20 lat. Może niekoniecznie podpisałby się pod starym rozumieniem odizolowania emocji i poznania, ale na pewno jest bliżej tego krańca niż ja. Prawdopodobnie większość badaczy zgodziłaby się z myślą, że różnego rodzaju interakcje mają miejsce, ale dzieli nas stopień, w jakim wspieramy bardziej interakcję bądź separację.

Być może więcej dowiemy się, gdy ulepszymy nasze metody i narzędzia badawcze?

Do tej pory używaliśmy wspomnianego fMRI, żeby widzieć aktywacje mózgowe. Jest to bardzo niebezpośrednia metoda pomiaru aktywności mózgu. Kiedy wzrasta aktywność neuronów, mają one zwiększone potrzeby metaboliczne, a to zwiększa obecność utlenionej krwi w konkretnych rejonach mózgu. Gdybyśmy mieli narzędzia, które pozwalałyby nam zobaczyć właściwą aktywność neuronów, a nie tylko te niebezpośrednie dane, wtedy moglibyśmy zobaczyć efekty, które mają znacznie lepszą przestrzenną i czasową rozdzielczość. Na razie w skali przestrzennej patrzymy na aktywność setek tysięcy neuronów razem. Jest ogromna ilość rzeczy do odkrycia, a mamy ograniczone technologie. Ograniczenia powstają również ze względów etycznych – nie możemy stosować metod inwazyjnych, musimy zostawić system w tym samym stanie, w jakim go zastaliśmy przed badaniem. Tylko w bardzo wyjątkowych przypadkach możemy być bardziej inwazyjni, na przykład gdy ktoś ma przejść operację mózgu. Albo jest ochotnikiem i przy okazji ma medyczne wskazanie – jest chory na epilepsję i chcemy zbadać bezpośrednio ośrodek odpowiedzialny za napady. Wtedy przy okazji możemy użyć tych samych elektrod, które stosowane są przy zabiegu wskazanym medycznie, by precyzyjnie badać inne struktury i aktywność neuronów. Jednak nasze techniki są prymitywne, przed nami długa droga do rozumienia dokładnie, jak działa mózg.

Neuronauka pozwala na odkrywanie głębokich prawd o ludzkiej naturze, do których nie mogli dotrzeć filozofowie?

Nie sądzę, że powinniśmy jako naukowcy zmierzać w tym kierunku. Musimy działać równolegle. Chcemy rozumieć mózg i zachowanie. To nie jest tak, że badając mózg, nagle mamy dostęp do jakichś ostatecznych prawd, będących ponad tymi, które wynikają z badania zachowania. To idzie w parze, ponieważ jako neuronaukowcy chcemy zrozumieć, jak złożone zachowania są powodowane przez złożone neuronalne systemy. Mam taką obawę, że czasem za bardzo staramy się polegać na pozornie obiektywnych metodach i uprawiać tzw. twardą naukę, bez wystarczającego poświęcenia uwagi zachowaniu samemu w sobie. Musimy być ostrożni i działać wspólnie. Wydaje mi się, że jedynie taka droga pozwoli na robienie postępów w rozumieniu tego, o co nam chodzi, czyli zachowania. Dobra neuronauka ma tylko pomóc zrozumieć, jak różne obwody mózgowe zapoczątkowują złożone zachowanie. Nie możemy ulegać pokusie, by nadawać neuronauce nadrzędny status pośród innych nauk i filozofii. ©

PROF. LUIZ PESSOA jest neuronaukowcem, kieruje Maryland Neuroimaging Center na University of Maryland. Prowadzi badania w obszarze związków procesów poznawczych, emocji oraz motywacji.
NATALIA WÓJCIK jest doktorantką w Zakładzie Psychologii Eksperymentalnej Instytutu Psychologii UJ. Zajmuje się badaniem mechanizmów samokontroli.

Skip to content