Upór, konsekwencja, samodyscyplina. Niby wiemy: nie sposób uprawiać nauki – ani jakiejkolwiek innej dziedziny – jeśli się nie posiada którejś z tych cech. Podziwiamy wizjonerów, pochylamy się z uwagą nad owocami natchnienia, kiwamy ze zdumieniem głową i pytamy: „Jak byłeś w stanie tyle osiągnąć?!”. Jakbyśmy nie zdawali sobie sprawy, że wielka wizja często jest zwieńczeniem długich poszukiwań drogi do wyznaczonego celu, a osiągnięcia to rezultat wyrzeczeń i systematyczności. Wiemy, czego potrzeba – ale jakże trudno aplikuje się tę wiedzę do własnego życia. Rok 1960. Michał Heller, wikary w parafii Ropczyce, zostaje wezwany do tarnowskiej kurii. Kanclerz oznajmia mu nowinę: będzie mógł dalej studiować. Dla młodego księdza to wielkie wyróżnienie. Ale kiedy okazuje się, że władze kościelne chcą go posłać na pedagogikę, Heller niespodziewanie odmawia. „Przecież – dziwi się kanclerz – z pedagogiki miałeś eminenter?…” (najwyższą notę). „Ze wszystkiego miałem eminenter” – odpowiada młody ksiądz. „No to co byś chciał studiować?” „Z tego, co jest na KULu, to tylko filozofię przyrody”. Kanclerz każe udać się z tą prośbą do biskupa. Ten najpierw robi kandydatowi krótki egzamin, pytając m.in. o wzór na energię, a w końcu rzuca: „Do you speak English?”. „Yes, I do” – bąka zaskoczony Heller. „Dobrze – mówi biskup. – Idź na filozofię przyrody”. Scena ta wiele mówi o charakterze Michała Hellera. Oto ktoś, kto nie ma natury buntownika, a jednocześnie potrafi się uprzeć przy tym, w co wierzy. Młody Heller wierzy, że Kościół potrzebuje księży, którzy będą znali – a jeśli się da, także uprawiali – nauki przyrodnicze. Co by się stało, gdyby nie przekonał biskupa? Prawdopodobnie znalazłby inną drogę, żeby zrealizować cel, który sobie wyznaczył. Tak, Heller to człowiek konsekwentny i wiele od siebie wymagający. A do tego odważny – w dziedzinach, którymi się zajmuje, jest typem outsidera, który wybiera ścieżki rzadko uczęszczane. W kosmologii prowadzi poszukiwania nie tam, gdzie czyni to większość kolegów po fachu. Nie należy do żadnej filozoficznej szkoły, co więcej – na każdym kroku podkreśla, że najgorsze, co filozof może zrobić, to zamknąć się w sztywnym systemie myślowym. W teologii występuje przeciw wielowiekowej tradycji tomistycznej, przekonując, że uniemożliwia ona prawdziwy dialog między religią i nauką. W dodatku zawsze jest gotów zrewidować swoje poglądy, uznając, że sędzią w nauce, filozofii i teologii jest racjonalność (którą nazywa moralnością myślenia), a nie intelektualne mody, przekonania większości czy myślowe nawyki. A przecież przy tym wszystkim Michał nie przestaje być miłym, ciepłym człowiekiem, z którym przyjemnie jest porozmawiać, zjeść obiad, napić się wina. Więcej – obok którego miło jest posiedzieć, nawet nic nie mówiąc. Świat przy nim wydaje się mieć więcej sensu, a rozdzierające naszą rzeczywistość konflikty zdają się możliwe do zażegnania. Stąd pewnie nie tylko szeroki krąg jego współpracowników, ale także powodzenie jego książek i tłumy na jego wykładach. Michale, w imieniu przyjaciół z „Tygodnika Powszechnego” i z Centrum Kopernika, dziękujemy Ci za Twoją upartą i odważną obecność między nami. I Tobie, i sobie życzymy, aby trwała jak najdłużej, co najmniej jeszcze 102 lat!
WOJCIECH BONOWICZ, BARTOSZ BROŻEK